Nie każdy dzień jest pełen zwrotów akcji. Nie każdy wieczór przynosi wielką rozmowę, a nie każda chwila wypełniona jest sensem. I bardzo dobrze. Bo to właśnie w tej pozornej pustce dzieje się coś, czego często nie zauważamy – wraca balans, pojawia się spokój, a my uczymy się być.
Nuda, czyli sygnał do zatrzymania
W świecie, który ciągle pcha nas do przodu, nuda jest niemile widziana. Traktujemy ją jak coś, co trzeba natychmiast czymś przykryć – serialem, scrollowaniem, rozmową. A przecież nuda to nie wróg. To przestrzeń. Czasem właśnie dzięki niej wyłaniają się nasze najcenniejsze myśli i oddechy.
Codzienność jako cisza między dźwiękami
Codzienność często brzmi jak tło – przewidywalne, ciche, nudne. Ale to właśnie w tych chwilach wracamy do siebie. Do tego, co niewidoczne, a jednak obecne. Do rytuałów, które pozornie nic nie znaczą, ale bez nich dzień wydaje się chaotyczny.
I tu pojawia się cicha satysfakcja. Ta, której nie ogłaszamy światu, ale którą czujemy pod skórą. Gdy wszystko jest na swoim miejscu, a nic nie musi się dziać.
Umiejętność bycia
Może właśnie w tych pozornie nudnych momentach uczymy się najwięcej? O sobie, o tym, co nas koi, co męczy, czego chcemy unikać. To nie wielkie wydarzenia kształtują nas najbardziej. Czasem to właśnie niedzielne popołudnie bez planu, wtorek z kanapką z serem i cichy spacer bez celu.
Nie bójmy się chwil, w których nic się nie dzieje. Bo może wtedy dzieje się najwięcej.

[…] w tym miejscu przypomnieć wpis o sile nudnych momentów, które – choć często lekceważone – są fundamentem codzienności. Tak samo jak powroty do […]
[…] przed zmarnowanym czasem, przed dniem bez znaczenia, przed byciem „niepotrzebnym”. A przecież nudne momenty mają swoją siłę. To one otwierają przestrzeń na refleksję, na kontakt ze sobą, na odpoczynek, który nie musi […]