Dlaczego czasem nie trzeba mieć celu? O sztuce robienia rzeczy tylko dla przyjemności

Działanie bez celu – luksus czy potrzeba?

W świecie zdominowanym przez zadania, efektywność i kalendarze pełne zadań, robienie czegokolwiek „dla samego robienia” bywa traktowane jako fanaberia. A jednak – to właśnie takie chwile, gdy nie dążymy do niczego konkretnego, pozwalają odpocząć, poczuć się swobodnie i wrócić do siebie. Nie wszystko musi mieć sens, który można wytłumaczyć w punktach. Spacer bez trasy, rysowanie bez celu, wieczór spędzony na „niczym” – te drobne momenty mają znaczenie, choć nie wpisują się w definicję produktywności. To coś, czego nie da się zmierzyć, ale co realnie wpływa na nasze samopoczucie.

Dlaczego boimy się robić rzeczy „dla siebie”?

Jednym z powodów może być wewnętrzna presja – że trzeba „czemuś służyć”, że każde działanie musi przynosić efekt. Tymczasem to złudzenie. Wiele wartościowych rzeczy w naszym życiu wydarza się właśnie wtedy, gdy niczego nie planujemy. Gdy po prostu jesteśmy. O tym, jak wiele daje przestrzeń bez oczekiwań, pisaliśmy także we wpisie wolne wieczory bez planu – bo to właśnie wieczory bez napięcia, bez celu, pozwalają się zatrzymać i zauważyć siebie. Drugim powodem jest porównywanie – że skoro inni „realizują się”, „pędzą”, „rozwijają”, to my też musimy. Ale czy na pewno? Czy rzeczy, które robisz dla samego ich przeżywania, są mniej wartościowe?

Głębia w prostych praktykach

W tym kontekście nabierają znaczenia codzienne rytuały – nie jako schemat, lecz jako przestrzeń na coś swojego. Dla jednych to herbata wypita przy oknie. Dla innych – poranny spacer lub notatka pisana tylko dla siebie. Nawet praktyki zawodowe, jak w przypadku lekarzy czy terapeutów, nie zawsze są „tylko praktyką”. To często głęboka wymiana, relacja, moment zatrzymania – o czym pisaliśmy w praktyki medyczne. To, co wydaje się rutyną, może być doświadczeniem obecności i sensu – jeśli nie narzucimy mu celu.

Podsumowanie – robienie czegoś „dla siebie” to akt odwagi

Nie zawsze trzeba mieć powód. Czasem wystarczy mieć przestrzeń. Pozwolić sobie na robienie czegoś tylko dlatego, że sprawia przyjemność. Bez planu, bez rozliczania się z efektów, bez przymusu. To właśnie w tych momentach, pozornie pustych, dzieje się coś ważnego – jesteśmy bardziej sobą. I to naprawdę wystarczy.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *